czwartek, 22 stycznia 2015

Paryż - przereklamowany czy nie?

W grudniu 2014 spełniło się jedno z moich małych marzeń. Wraz z mężem, który przyleciał do mnie w odwiedziny postanowiliśmy wybrać się do Paryża. Wyjazd wypadł w okresie świątecznym, gdyż na ten czas udało nam się wyszukać całkiem przystępne w cenie bilety lotnicze. Za naszą dwójkę zapłaciliśmy 420zł, w cenie mały bagaż podręczny. Linia Wizzair. Wymiary bagażu to 42x32x25cm, więc nieduży, jednak bez większych problemów udało nam się spakować wszystkie potrzebne rzeczy. Ceny noclegów okazały się nieco zabójcze, za malutki pokój dwuosobowy, 4 noclegi, policzono nam 250€, nasze konto bankowe aż zajęczało z wrażenia.

W Paryżu wylądowaliśmy o 8 rano, szybko przemieściliśmy się do miejsca skąd odjeżdżały autobusy do Paryża (17€ w jedną stronę za osobę) i o godzinie 10 byliśmy już na przystanku Porte Maillot, a o 11 w hotelu gdzie zostawiliśmy bagaże i czym prędzej wyruszyliśmy na podbój miasta.

Przystanek 1: Bazylika Sacre-Coeur (Bazylika Najświętszego Serca).


Bazylika znajduje się na szczycie wzgórza Montmartre. Aby móc zobaczyć wnętrze trzeba wspiąć się po nie wiem ilu schodach, można się zmachać. Świątynia piękna na zewnątrz jak i wewnątrz. Sercem świątyni jest podobno największa na świecie mozaika, która przedstawia znany, bo wałkowany na języku polskim, motyw Deesis. Natomiast na mnie największe wrażenie wywarła spora liczba żebrzących wokół kościoła osób i mnóstwo naciągaczy sprzedających tandetne figurki wieży Eiffla, breloczki z gargulcami i inne badziewia. Aż się zdziwiłam, że nikt nie pilnował terenu wokół tej bazyliki.

Następnie wąskimi uliczkami dzielnicy Monmartre, która jest jedną z piękniejszych w Paryżu, udaliśmy się zobaczyć słynny Moulin Rouge (Czerwony Młyn). 

Przystanek 2: Moulin Rouge.


Co dużo mówić, za dnia nie robi wrażenia, ale to też pewnie dlatego, że istotą nie jest tutaj wygląd budynku, ale to co się w nim dzieje. Chyba najpiękniej przedstawia to musical o tym samym tytule, który gorąco polecam, jest na prawdę wzruszający. Po zrobieniu obowiązkowego zdjęcia ruszyliśmy na zachód, akurat zrobiło się ciemno i naszym oczom niespodziewanie ukazała się dzielnica zwana Red Light District, sama nazwa wskazje co tam można zastać. Zwiewaliśmy co sił w nogach, ponieważ ta ulica to najbezpieczniejszych nie należy.

Przystanek 3: Panteon

Z greckiego oznacza miejsce poświęcone wszystkim bogom, natomiast paryski Panteon na początku był świątynią pw. św. Genowefy, a teraz pełni funkcję mauzoleum sławnych francuzów. Tutaj spoczywa Maria Skłodowska-Curie wraz z mężem. Zdjęcia wyszły mało ciekawie, ponieważ kopuła w trakcie naszej wizyty była akurat w renowacji dlatego posiłkuję się źródłami internetowymi:

"Pantheon P1190526". Licensed under CC BY-SA 3.0 via Wikimedia Commons - http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Pantheon_P1190526.jpg#mediaviewer/File:Pantheon_P1190526.jpg
Przystanek 4: Ogród Luksemburski.

Następnie krótki spacerek przez przepiękny Ogród Luksemburski.


Przystanek 5: Katakumby.

W kolejce czekaliśmy 1,5h, aby wreszcie móc zejść 20 metrów w dół i następnie ruszyć podziemnym 2 km szlakiem korytarzy ciągnących się w centrum stolicy Francji. Takich korytarzy w Paryżu jest w sumie około 300 km! Przepełnienie paryskich cmentarzy pod koniec XVIII w. sprawiło, że - w obawie przed epidemią - szczątki 6 mln paryżan złożono w miejscu dawnego kamieniołomu, a dzisiejszych Katakumb. Na bramie wejściowej przeczytać możemy napis "Zatrzymaj się, oto królestwo śmierci".

http://creativemagazine.pl/web_art/1194/paryz.jpg

Przystanek 6: Musée du Louvre 

Standardowo długie kolejki przy obu wejściach do muzeum. My przypadkiem trafiliśmy na to, które jest w centrum handlowym, w sumie dobrze, bo przynajmniej było nam ciepło. Poczekaliśmy niecałą godzinkę i rozpoczęliśmy wyprawę... Szczerze to ani ja ani mój mąż nie jesteśmy pasjonatami ani galerii, ani muzeów, ale ten punt należał do obowiązkowych, więc nie było "zmiłuj się". Luwr jest na prawdę ogromny i jeśli ktoś by chciał dokładnie wszystko obejrzeć to chyba tydzień by nie starczył. Obeszliśmy wszystkie najbardziej znane punkty i opuściliśmy budynek po około 5 godzinach. Tym razem wykorzystaliśmy główne wejście - przez słynną piramidę.


Mnie osobiście bardzo spodobała się architektura samego budynku Luwru - piękna.

Dalej spacer przez sławne Pola Elizejskie do Łuku Triumfalnego, który nawet robi wrażenie swoim rozmiarem, nasz zachwyt jednak szybko został ostudzony przez załamanie pogody także czym prędzej uciekliśmy do hotelu.

Przystanek 7: Katedra Notre Dame

Katedra położona jest na malowniczej wysepce, zwiedzać ją można codziennie, za darmo. Jednak jest haczyk - za wejście do Skarbca trzeba zapłacić. 


Potem znowu godzinne czekanie, aby wejść na wieże katedry, czas wspinaczki po schodach umila nam towarzystwo sławnych gargulców, które według różnych wierzeń mają ostrzegać i chronić przed złem, gdyż – jak wierzono – demony muszą uciec gdy zobaczą własny obraz. A taki widok rozciąga się ze szczytu wieży:


Przystanek 8: Wieża Eiffla

I tutaj niestety ponieśliśmy klęskę... Kolejki okazały się tak długie, że zrezygnowaliśmy z pomysłu wjazdu na szczyt wieży.  Pospacerowaliśmy jedynie po polach marsowych przyglądając się dziełu Eiffla...i tyle.

Przystanek 9: Paryż Beauvais

Lotnisku Paryż Beauvais oficjalnie nadaję status najgorszego lotniska z jakim dotychczas miałam styczność. Z dwudziestu, które odwiedziłam to niestety paryskie najbardziej razi wszechobecnym chaosem i dezorganizacją. Zgodnie z instrukcjami wsiedliśmy w autobus z Paryża odjeżdżający 3h przed planowym lotem. Na lotnisku byliśmy 1 godzinię i 40 min przed wylotem, więc czasu nie było tak wiele. Skorzystaliśmy z toalety, wypiliśmy kawę i ustawiliśmy się w kolejce do odprawy. Nie mam pojęcia jak to się stało, ale po 45 min czekania okazało się, że jesteśmy na złym terminalu! Do odlotu zostało 30 min, więc szybko przebiegliśmy z terminalu 1 na terminal 2, a tam naszym oczom ukazała niekończąca się linia oczekujących. Podeszliśmy do obsługi z prośbą o pomoc, gdyż byliśmy już dosyć mocno zestresowani, a miła pani pokierowała nas na koniec kolejki z informacją "We will call for this flight". Ok. Posłusznie znowu ustawiliśmy się w kolejce, a po 10 min oczekiwania wybuchło wielkie zamieszanie, bo jak się okazało cała gawiedź była już spóźniona na swoje loty. Nagle wybuchło zamieszanie, które przypominało otwarcie sklepu organizującego ogromne wyprzedaże. Ludzie przeskakujący przez barierki, pchający się do kontroli bezpieczeństwa - niecodzienny to był widok. Nasz lot był zaplanowany na 8.50. Boarding rozpoczął się ostatecznie o 9.05. W sumie i tak całkiem nieźle. Koniec końców wszystko skończyło się dla nas dobrze i bezpiecznie wylądowaliśmy na lotnisku w Pyrzowicach. Planowo!

Podsumowanie:

1. Uważam, że koszty związane z podróżą, zakwaterowaniem i pożywieniem były niewspółmiernie do wrażeń. W mojej ocenie Paryż jest zaniedbany, jedynie ścisłe centrum utrzymywane jest w jako takiej kondycji.

2. Paryż jest miastem rangi światowej, a większość informacji oddanych do użytku publicznego, np. informacji o eksponatach była jedynie w języku francuskim! Wiadomo, w Luwrze wybór gamy językowej jest szeroki, ale już np. Panteon ma w ofercie jedynie krótką ulotkę po angielsku i tyle. Wszystkie tabliczki przy gablotach były wyłącznie w języku paryżan. To zdecydowanie kształtowało moje odczucie negatywnie. 

3. Nie chcę generalizować, ale pogłoski o nieuprzejmych francuzach niestety w naszym przypadku sprawdziły się w około 80%. Wygląda jakby uwielbiali wpychać się w kolejki, a zostawienie trochę miejsca przed sobą skutkowało natychmiastowym przesunięciem na dalszym pozycję wśród oczekujących. Bardzo mnie to drażniło.

Kończąc pokuszę się o stwierdzenie, że Paryż na pewno wart jest zobaczenia, ale tylko w przypadku gdy mamy garść zbędnych pieniędzy, a wszystkie ciekawsze miejsca już widzieliśmy.

Tip:
Gdybym miała lecieć znowu, wybrałabym linię easyJet, połącznie Kraków - Paryż Charles de Gaulle. Akceptują bagaż podręczny o nieco większych rozmiarach niż Wizzair, cena jest podobna, a przejazd z lotniska paryskiego do centrum miasta kosztuje około 5€. I jeszcze jedno, jeśli czeka Was bardzo wczesny lot to polecam zadbać o taxi, niestety o 4 rano większość linii metra jeszcze nie działa. My o mały włos byśmy wtopili sprawę, ale na szczęście byliśmy w takim miejsce, że o taksówkę nie było ciężko ;)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz