niedziela, 18 stycznia 2015

USA - jak to się zaczęło

USA odwiedziłam po raz pierwszy w 2012 roku na wizie studenckiej J1, wzięłam wtedy udział w programie Work & Travel w wersji Summer Camp. Poznałam trochę kraj, nowych ludzi, pozwiedzałam, zakochałam się i wróciłam do domu. Potem pojechałam znowu, lato 2013, lato 2014... Te wakacje wywróciły moje życie do góry nogami. Po burzliwym związku i niecałych 52 dniach narzeczeństwa wyszłam za mąż. I w sumie tak to się zaczęło. Teraz jesteśmy w trakcie oczekiwania na zatwierdzenie złożonej na mnie petycji o Zieloną Kartę, żebym mogła przeprowadzić się do USA, mieszkać tam i pracować legalnie. Niestety oczekiwanie jest długie i męczące, a sam proces do przyjemnych i tanich nie należy. Proces ten wymagał ode mnie powrotu do Polski, w sumie to i tak czekało na mnie kilka ważnych spraw m.in. obrona pracy magisterskiej, staż. 
Podsumowując, 1 października 2014 dostaliśmy NOA1 (Notice of Action 1) informujące o tym, że USCIS (United States Citizenship and Immigration Services) otrzymał naszą petycję i przyjął do rozpatrzenia. A teraz co? A teraz czekamy...

1 komentarz:

  1. Hej :) Zaintrygowałaś mnie i przeczesałam całego Twojego bloga, żądna historii Twego związku i... klops! Ja na pierścionek zaręczynowy czekałam ok. 9 lat, za to moje narzeczeństwo trwało - bagatela - dwa dni ;) Do tego też dojdę na moim blogu, jeśli znów o nim nie zapomnę :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie ali-w-podrozy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń